Na dwoje babka wróżyła
Ekspert od win
16.10.2010

Na dwoje babka wróżyła

Autor posta Tomasz Kolecki
Tomasz Kolecki

0/10

No i namieszali mi w głowie… Antypodyści!  Wiem co piszę! Właśnie zmagam się wewnętrznie z przemyśleniami po wczorajszym spotkaniu z wine makerami Tomem Maling’iem reprezentującym Kim Crawford z Nowej Zelandii i Brucem Jack’iem z Flagstone w Południowej Afryce. 

Wszystko zaczęło się pięknie – kolorowe slajdy, piękne zdjęcia winnic, prezentacja dłuuugaśnej listy nagród, precyzyjne i drobiazgowe analizy chemiczne aromatów poszczególnych parcel, fachowy komentarz Toma i  Bruce’a i (oczywiście) organoleptyczne poznawanie zagadnienia. Orzeźwiające „Noon Gun”,  cytrusowe i liściaste do bólu Sauvignon Blanc, ekstraktywne i mocno owocowe Chardonnay, lekko „przypalony” Pinot Noir  i wiele kolejnych. Nuda z pewnością była ostatnim słowem, jakie przychodziło do głowy.

Przyszłośc metalowych zakrętek

Jako wielki zwolennik udanych innowacji, zapragnąłem podpytać u źródła o rozwój i przyszłość metalowych zakrętek, w których obydwie firmy pokładają losy swoich win.  Ku mojemu zaskoczeniu usłyszałem, że zakrętka ma większą przyszłość , ze względu na swoje walory praktyczne, wytrzymałość i brak chorób, które grożą każdemu korkowi naturalnemu. Usłyszałem także, że jest ona mniej inwazyjna dla wina w momencie butelkowania, jako że wciśnięty korek wtłacza do wina powietrze, którego miejsce zajmuje. Największym jednak zaskoczeniem była wiadomość, że tak naprawdę wino nie potrzebuje oddychania, by dobrze dojrzewać, czego najlepszym dowodem jest fakt, że korek naturalny także nie przepuszcza powietrza, jeżeli jest w dobrej formie! O, moją biedna głowa!  Poczuła się, jakby ktoś ją zdzielił niezłego formatu obuchem!  Cały mój „korkowy” świat legł w gruzach i popiele! Chyba od dziś zostanę sceptykiem – z pewnością okaże się to bezpieczniejsze dla zdrowia psychicznego…

Ale, ale… Resztkami sił zebrałem wspomnienia i przypomniałem sobie wszystko, co do tej pory zdołałem zapamiętać o korku, a co przekazali mi producenci, używający go od pokoleń. Przywróciłem obrazy spotkań i degustacji ze specjalistami różnych specjalizacji w świecie wina. I mam jasny i klarowny obraz wszystkich przekorkowanych butelek starych roczników, starych win otwieranych w przeszłości, zamkniętych korkiem w różnym stanie: czystym jak świąteczny obrus i tych pokrytym nalotem pleśni odcinającej tlen. I nie ulegało wątpliwości, że wina różniły się zależnie od stanu kawałka kory umieszczonego w szyjce.

I teraz mam kłopot. Kto ma rację? Tradycjonaliści? Nowatorzy? Lata doświadczeń? A może najnowsze laboratoria? Sam nie wiem, co myśleć… Grunt, że jakość wina, niezależnie od tej sprawy, zależy tylko i wyłącznie od klasy wine-makera! 


Powiązane artykuły