
Tomasz Kolecki
Sommelier
Moja kariera zawodowa po prostu musiała tak się potoczyć...
Od prawie ćwierćwiecza wino krąży w moim życiu, a że gastronomia nie była wyborem przypadkowym, wynik ich połączenia mógł być tylko jeden – sommelier.
Od prawie ćwierćwiecza wino krąży w moim życiu, a że gastronomia nie była wyborem przypadkowym, wynik ich połączenia mógł być tylko jeden – sommelier.
Los znów się do mnie uśmiechnął, i właśnie skończyłem rozpakowywać walizki po kolejnej podróży do mojego ukochanego Piemontu. Tym bardziej to doceniam, że dzięki temu pobytowi, udało się zamknąć listę miesięcy, w których miałem szansę tam być. Teraz już nie ma takiego, nad którym musiałbym się zastanawiać, jak wyglądają wtedy winnice Lange, Roero i Monferrato.
Jedną z tych miłych chwil w życiu każdego, kto podejmuje się publicznej oceny win są momenty, gdy jego oceny zostaną potwierdzone przez innych. A niedawno, dzięki nowej inicjatywie Stowarzyszenia Sommelierów Polskich, miałem okazję przeżyć takie właśnie chwile.
Dokładnie w Dzień Matki. Wszyscy, którzy pojawili się rano przed wskazaną salą Hotelu Regent, postanowili powalczyć o nietuzinkowy prezent. O tytuł Mistrza Polski Sommelierów 2018. A w tym roku chętnych było 22 odważnych młodych ludzi, którym własny rozwój jest drogi.
Do Burgundii zaglądałem nie raz i nie dwa. Za każdym niemal razem wybierając jednak inną trasę i jej przystanki. Dzięki temu miałem okazję poznać całkiem pokaźną listę winnic, słynnych lub wręcz legendarnych premier i grand cru, lecz przede wszystkim – winiarzy.
Już koniec kwietnia, a tymczasem ani słowa o bordoskich premierach. Spokojnie, wszystko dzieje się zgodnie z planem. Po prostu tym razem kampania została zaplanowana nieco później. Tak, czy inaczej – mamy to już za sobą. En primeur 2017 przeszły do historii. A historia znów jest inna od ubiegłorocznej.
Rzecz jasna, po raz kolejny stajemy przed wyborem nie lada: skoro już wymyśliliśmy wszystkie potrawy, to jakim winem je dopełnić. Odpowiedzi padały tyle samo razy, ile razy pytanie bywało stawiane. Sam, w tym roku poddam się swoim własnym szablonom i preferencjom geograficznym i smakowym. Co nie znaczy, że nie istnieją dla nich alternatywy. A jakże i owszem: tak!
Marzec powinien zmienić swoją nazwę, przynajmniej dla ludzi, którzy z winem są związani. Na przykład na Duseldorfiec, ewentualnie Prowajniec. Wszakże co roku, w tym właśnie miesiącu, wręcz nie wypada nie zajrzeć do zachodnich Niemiec, na największe targi winiarskie świata, czyli Prowein.
Prawie każdy, kto wino lubi, snuje wizje o swojej własnej piwniczce, umieszczając w niej całe skrzynki swoich ulubieńców. Oczywiście – do kompletu leżą tam też wina, których jeszcze nie próbowaliśmy, lecz z pewnością nie odmówilibyśmy, gdyby taka okazja się nadarzyła.
Stało się. A raczej – udało się! Po długich i nerwowych poszukiwaniach, znalazłem kolejne wino, które mam pozwolenie przynosić do domu. Niełatwa to była droga. Rzekłbym nawet – wyboista i wymagająca. Ileż to różnych podejść, w różnych miejscach, sięgając po okazy z całego świata, mam już za sobą, by wreszcie usłyszeć od ukochanej żony: „tak, to wino do mnie przemawia tak, jak lubię”.
Ciasteczka są jak dobre wino - sprawiają przyjemność. Ta strona musi korzystać z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.