0/10
Marzec powinien zmienić swoją nazwę, przynajmniej dla ludzi, którzy z winem są związani. Na przykład na Duseldorfiec, ewentualnie Prowajniec. Wszakże co roku, w tym właśnie miesiącu, wręcz nie wypada nie zajrzeć do zachodnich Niemiec, na największe targi winiarskie świata, czyli Prowein.
Tym razem samych producentów zjawiło się ponad sześć i pół tysiąca, nie mówiąc już o liczbie odwiedzających.
Plan spotkań i plan potrzeb
A po co w ogóle wybierać się w taki gąszcz wrażeń? Przecież i tak nie da rady spróbować wszystkiego… I słusznie. Dlatego każdy przytomny leci tam wyposażony w podwójny oręż – plan spotkań i plan potrzeb. A że u naszych zachodnich sąsiadów wszystko dzieje się w określonym porządku – nietrudno ustalić zarówno pierwsze, jak i zrealizować drugie. Łatwo można wybrać sobie interesujące nas nie tylko podzielone tematycznie hale, lecz także zorganizowane przez zrzeszenia krajowe i regionalne otwarte strefy, w których w kilka chwil jesteśmy w stanie poznać profil i styl wielu producentów interesującego nas tym razem kierunku. Bo po to właśnie tam się wszyscy wybieramy. Po nowości! Zarówno całkiem nowe nazwiska w portfolio, lecz także najnowsze propozycje tych, których już dobrze znamy. A później to wszystko spróbować przenieść do naszego kraju. Aby wszystkim żyło się lepiej i przyjemniej…
Jak będzie wynik poszukiwań tym razem? O tym będzie się można przekonać w niedługim czasie. Przecież jakoś to wszystko trzeba poukładać, a potem – przywieźć. I wtedy wszystko, krok po kroku, stanie się jasne jak słońce.
Od prawie ćwierćwiecza wino krąży w moim życiu, a że gastronomia nie była wyborem przypadkowym, wynik ich połączenia mógł być tylko jeden – sommelier.
Czy uważasz, że artykuł był przydatny?
Komentarze