
Wine&Food NobleDay
0/10
Wczoraj był niezwykły dzień… Pełen wrażeń różnych kategorii. Wspaniali kucharze – Pascal Brodnicki, Karol Okrasa, restauracja „Amber”, która swoimi „atomowymi” specjałami zgarnęła wszystkie możliwe nagrody w zorganizowanym dzień wcześniej konkursie.
Do kompletu wyjątkowe pojazdy produkowane przez markę Mercedes, z Maybachem i super-sportowym SLS-em na czele, którymi przy odrobinie zaradności można było chwilę pohulać po Służewcu. Ale przede wszystkim festiwal win! Amarone, Burgundy, Szampany, Ribera del Duero, Tokaje, co kto lubi, a wszystkim można było raczyć się do woli w pełnej rozciągłości.
Wine Tasting School
W całym tym zamieszaniu i dla mnie znalazła się ciekawa rola! Wine Tasting School, którą prowadziłem razem z zaproszonymi do niej producentami.
Pierwsza runda
Na początek Signore Max Gancia i jego bąbelki. Prosecco, Prosecco di Valdobbiadene i piemoncka musująca klasyka klasyki – Asti Spumante Cuvee Platinum. Trzy wina, każde inne od poprzedniego, i każde zyskało swój aplauz u innej części słuchaczy. Tak, czy inaczej, to był idealny aperitif i „rozjaśniacz myśli” po trudach Wine&Fodd Noble Night poprzedniego dnia, połączony z płynnym deserem ku ukojeniu skołatanych organizmów
Druga runda
Na drugi ogień poszedł Gaston Williams i argentyńskie wina Finca El Origen z położonej wysoko w górach Valle del Uco. Przy tej okazji rozwiązała się dość długa dyskusja o wieku winnic i wpływie upływającego czasu na jakość rodzących się na krzewach owoców. Tym razem też nie było zdecydowanego faworyta wśród uczestników. Cabernet Sauvignon Reserva i Malbec Reserva rozdarli publiczność na dwa obozy.
Trzecia runda
Trzecia runda w towarzystwie ślicznej Pilar Ivovich i pięciu win z różnych szczepów i pięciu różnych regionów Chile, produkowanych przez Ventisquero. Czy wiecie co znaczy Ventisquero? My już wiemy. Wam też powiem! Lodowiec. A wiecie co znaczy „Pangea”? To nazwa wybranego najlepszym w Chile wina Shiraz, a także super-kontynentu przed podziałem w prehistorycznej przeszłości na te, które znamy dziś. A największym rywalem „Pangei” było Carmenere „Grey”, nazwane tak od przepięknego lodowca na południu kraju.
Czwarta runda
A na deser, gdy już zmierzchało, odwiedziła nas Silvia Alias, razem z którą poznawaliśmy hiszpańskie klasyki. Cava, nowoczesna, skoncentrowana Dominio Romano z Ribera del Duero, „wszystkimpachnący” GV5 z Prioratu, i przeciekawe cudeńko, dopiero niedawno pokazane publiczności „Calcari”. Autochtoniczne, katalońskie Xarel-lo, wapienna (jak nazwa wina wskazuje” gleba, fermentacja w stali i dwa miesiące starzenia nad osadem z zastosowaniem batonage! Efekt jest piorunujący. Musicie koniecznie spróbować!
I tak to właśnie było. Jadło się i piło. Teraz trzeba rok poczekać na kolejny taki dzień. Jak go przegapicie, to normalnie nie wiem…
Komentarze