Dziesięć oblicz Carmenere.
Ekspert od win
21.10.2011

Dziesięć oblicz Carmenere.

Autor posta Tomasz Kolecki
Tomasz Kolecki

0/10

O aktualnej, moim zdaniem najwyższej spośród wszystkich krajów „Nowego Świata”, pozycji winiarstwa chilijskiego pisałem już nie raz. Nie było jednak do tej pory okazji, by przyjrzeć się dokładniej jego największemu dobru – Carmenere.

Nadszedł czas, by tą niewygodną dla mojego sumienia naprawić, a Wam zadośćuczynić wyrządzonej szkodzie. Przy współpracy z organizacją ProChile i pod patronatem Ambasady Chile w Polsce, razem z Prezydentem Stowarzyszenia Sommelierów Polskich, Piotrem Kameckim, miałem przyjemność poprowadzić degustację 10 najlepszych Carmenere. Wydarzenie odbyło się 14-go października, w sali dawnej restauracji „Malinowa”  warszawskiego hotelu „Bristol”.

Jako pierwsze zaprezentowały się dwa wina z położonego na północy kraju Limari, producentów Tamaya i Tabali. Region niewielki, a udział w produkcji ogólnej Carmenere symboliczny raczej. Jednak bliskość oceanu i bardzo wysoko mineralna gleba, odcisnęły swoje piętno wyraźnie. Obydwa smukłe, lekko słone, lecz o dwóch różnych obliczach – pierwsze bardzo subtelne, czarujące lekkością owocu, a drugie niemal w archetypie stereotypu, uwodzące bogactwem i mocą aromatów.

Po nich przyszła kolej na wina z regionów Maipo i Maule, położonych na południe od stolicy kraju -  Santiago, a kolejnym reprezentantem mapy winiarskiej były strefy Cochapoal i Colchagua, razem wytwarzające ponad jedną trzecią wszystkich upraw Carmenere w Chile. Wachlarz doznań i stylów win był bardzo szeroko rozłożony. Czarowała elegancją niemalże europejska Undurraga, dawał po nosie Luis Felipe Edwards. Te wina zakończyły serię 100% Carmenere.

Przyszedł czas na trunki z niewielkim wsparciem innych odmian. Tu do dyspozycji stanęły flasze z Cochapoal i Colchagua. Nie sposób było nie znaleźć wpływu suplementów na kształt win. Santa Carolina Herencia trzymała na dystans surowością taniny i potęgą struktury, przyciągając  jednocześnie  obecnych niebanalną perfumą. Montes Purple Angel to zupełnie inna „para kaloszy” – tęgi, niemalże jowialny, jednak nienagannie skonstruowany. Ostatnia, jako „wino–niespodzianka” , trafiła w nasze ręce Casa Silva. I to był idealny pomysł na podsumowanie całej, różnorodnej, mniej lub częściej bardziej zaskakującej, drogi z Carmenere. Wino niemalże „narysowane” do szablonu, jakim postrzega smak i strukturę Carmenere przeciętne wino lub – miękkie, gęste, lotne, owocowa bomba posypana ziołami.

Spróbowaliśmy 10 win i nikt z uczestników nie miał złudzeń, by któreś z tych win porównywać ze sobą. Każde z nich miało nie tylko inną twarz, ale i posturę. Jedno, co je łączyło, to ich klasa.


Powiązane artykuły