Podcast o winie [Odcinek 12]: Co by tu poświętować? (MAJ)
Podcast o winie
26.04.2022

Podcast o winie [Odcinek 12]: Co by tu poświętować? (MAJ)

Autor posta Krzysztof Szubzda
Krzysztof Szubzda

10/10

Podcast o winie i nie tylko został stworzony przez Pana Krzysztofa Szubzdę i mamy nadzieję, że pomoże w wyborze winnych (i nie tylko) propozycji na majowe okazje. Życzymy miłego słuchania!

Maj zaczyna się jak zawsze majówką, która w tym roku staruje już w kwietniu, więc warto jak najszybciej zamówić coś dobrego do majówkowego kosza. Ja proponuję oczywiście wina. Na dobry majowy początek portugalskie vinho verde czyli wino zielone. Zielone wino jest w rzeczywistości białe, choć zdarzają się też czerwone wina zielone i sporadycznie różowe, bo zieleń odnosi się tu raczej do młodości i niedojrzałości, a nie do koloru. Podobnie jak ja mówiąc, że jestem zielony w kwestii portugalskich win nie mam na myśli koloru. Ale trochę się douczyłem, wiem że zielone wino pochodzi z prowincji Minho, w której robi się też zielony bulion, dlatego Minho zwana jest czasem zieloną prowincją. I chociaż leży na kresach uważana jest za kolebką portugalskości, bo tam właśnie znajduje się portugalskie Gniezno czyli Guimares oraz Braga, którą można porównać z naszym Poznaniem, lub może nawet Częstochową, bo w Bradze znajduje się najstarsza i najważniejsza świątynia Portugalii. Porównanie z Poznaniem i Częstochową ma też swój sens piłkarski. Bo Braga to zespół, który nieustannie depcze po piętach futbolowym potęgom z Porto i Lizbony. Nasz Raków i Lech też zwykle depczą po piętach potęgom z Warszawy i Śląska, chociaż w tym sezonie jest dokładnie odwrotnie, czego i Bradze życzymy.

A zatem w cieniu prastarych świątyń duchowych i nowoczesnej świątyni futbolu powstaje bezpretensjonalne, rześkie wino, która jak Portugalia długa i nie za szeroka pija się do letnich sałatek i lekkich przekąsek. Majówka w Polsce rzadko rozpieszcza słońcem, na szczęście to mineralne, cytrusowo, melonowo agrestowe wino z lekko musującymi bąbelkami może dodać słońca nawet pochmurnym dniom.

Podobną słoneczną moc ma druga propozycja na majówkę, czyli Orvietto. Włoski lotnik-poeta Gabriele D'Annunzio uznał, że wina z tego miasta to po prostu słońce Italii zamknięte w butelce. Zygmunt Freud w swoim liście z podróży do Umbrii zapisał, że zapamiętał tylko katedrę w Orvietto i smak tamtejszego wina, Garibaldi wznosił nim toasty za swoje zwycięstwa, papieże Adrian IV, Klemens VII, Urban IV raczyli się nim z takim ukontentowaniem, że Orvietto zyskało sobie przydomek wino papieży, a Grzegorz XVI napisał w testamencie, że chce być w tym winem wykąpany po śmierci. To może nie najbardziej apetyczna rekomendacja, ale - przyznajcie - działa na wyobraźnie. Jeszcze bardziej na wyobraźnie działa fakt, że niejaki Luca Signorelli, autor przerażająco pięknego Sądu Ostatecznego w katedrze w Orvietto zażyczył sobie do rachunku za dzieło 1000 litrów tego właśnie specjału.

Biorąc przykład z mistrza, do umowy za ten podcast też zażyczyłem sobie Orvietto, ale tylko jedną butelkę. Ta butelka to Santa Cristina. Nie wiem dokładnie co Święta Krystyna ma wspólnego z Umbrią, myślałem, że to zdecydowanie kraina świętego Franciszka, ale widocznie coś Krystyna musi w sobie mieć. Na pewno ma cały bukiet lokalnych szczepów: przede wszystkim Procanico, bo to jest podstawa Orvietto, do tego Verdelho i Drupeggio, Grechetto i Malvasię. Ten ostatni szczep jest chyba najmniej orwietański, ale tradycyjnie zadomowił się w składzie tamtejszych kupaży. Jak to wszystko razem smakuje? Już wiemy. Jak włoskie słońce w butelce. A tak konkretniej to internauci na forach wspominają o nutach jabłka, melona, cytrusów. Często powtarza się też opinia, że wino jest mało skomplikowane, więc nadaje się do beztroskiego wieczornego popijania. Czy czegoś więcej potrzeba na majówkę?

A po majówce, tak się pechowo składa, że więcej długich weekendów już w maju nie mamy. Co więcej tak się pechowo składa, że drugi majowy piątek wypada 13-ego. A jedyną szczęśliwą okolicznością jest w tej sytuacji to, że tego samego dnia wypada dzień…. hummusu. Pomyślałem sobie, że może zechcecie nieco głębiej rozsmakować się w słynnej paście z ciecierzycy, a może nawet zanurzyć się w pełnej tajemniczych ziół i przypraw kuchni bliskowschodniej. Łączenie ziół i przypraw z winem to osobna dziedzina foodparingu, ale słyszałem kiedyś taką poradę, że jeśli w smaku dania ważną rolę gra intensywna nuta pietruszki, agresywne gorycze cebuli lub czosnku albo zbyt napastliwa cytryna, to idealnie tonuje je Sauvignon Blanc. Co więcej ten szczep ma wyeksponowania trochę drugo i trzecioplanowych smaków, które zwykle giną w cieniu agresywnych frontmanów. A zatem Sauvignon Blanc świetnie stłumił słoność falafela i wydobędzie z niego ciecierzycowe niuanse, stonuje czosnkowość libańskiej sałatki tabbouleh i wydobędzie ze smakowego cienia kuskus, pomidory i kolendrę. Sosy typu tzatziki też cierpią czasem na zwichnięty balans czosnkowo-ogórkowy i Sauvignon Blanc pięknie to harmonizuje. Poza tym Sauvignon Blanc to nieoceniony promotor przyprawowych underdogów w postaci mięty, koperku, bazylii, rozmarynu czy zielonej oliwki. Korzenie tego szczepu leżą jak wiadomo w Dolinie Loary, ale my w poszukiwaniu nowych doznań zajrzymy na krańce nowego świata, do australijskiej doliny wielkich rzek; w Nowej Południowej Walii. To właśnie stamtąd pochodzi Leonard Road Sauvignon Blanc w duecie ze szczepem Semillon, o którym jeszcze w naszych podcastach nie było, więc wspomnę tylko, że główną nutą smakową Semillon są cytrusy. A jeśli Semillon pochodzi z gorących stron to jest tych cytrusów jeszcze więcej. Nasze Leonard Road pochodzi ze tak upalnego zakątka globu, że wyczujecie w nim papaje, brzoskwinie, mandarynki, kiwi, liczi - cały świat tropików.

Czwarte majowe wino proponuję otworzyć 22 maja. Wiem, że nie ma wtedy żadnego święta, ale zapowiada się piękna majowa niedziela. A do tego włoska Serie A rozegra ostatnią ligową kolejkę w tym sezonie. I coś mi się wydaje, że na szczycie tabeli nie będzie zbyt dużych emocji, ale będzie wrzało na dnie. Wenecjanie, którzy od dłuższego czasu twardo okupują strefę spadkową zmierzą się z Sardyńczykami, którzy znajdują balansują niebezpiecznie blisko tej strefy. Z punktu widzenia winiarskiego równie blisko mi i do Sardynii i do Wenecji, z punktu widzenia turystycznego – też mam serce podzielone równo po połowie, no ale zawsze szlachetniej i bardziej emocjonująco dopinguje się słabszym, więc otwieramy wraz z pierwszym gwizdkiem musujący rarytas z Wenecji, którym wcale nie będzie Prosecco, ale Pinot Grigio Delle Venezie Spumante Brut z położonej u stóp Alp winnicy Ponte. Nie wiem, jakie emocje czekają nas w trakcie meczu, ale w stylowej butelce, oprócz bąbelków czeka nas najpierw ananasowo-cytrynowy aromat z subtelnościami w postaci bananów i jaśminu. A jeśli chodzi o smak, to możemy liczyć na liczi, może też coś z gruszki, a sam producent w oficjalnym opisie wina obiecuje nam zapach krzewu żarnowca. Nie wiem, czy wiecie jak pachnie żarnowiec, u nas pewnie głównie niedokończoną elektrownią jądrową, ale tak zupełnie serio to ponoć bardzo przyjemna i pożyteczna roślinka, z której kiedyś wyrabiano miotły, a dziś ziółka na serce. Producent zapewnia też, Pinot Grigio nada się jako dodatek do lekkich potraw rybnych, zup albo risotto z owocami morza a już zupełnie idealnie sprawdzi jako towarzysz przekąsek, zakąsek, przystawek i innych małych co nieco. Warto go tylko schłodzić przed podaniem do 8, a nawet do 6 stopni.

I teraz możemy przejść do najważniejszego majowego święta czyli… Dnia Matki. Na tę okazję zarezerwowałem nie wiem, czy najlepsze, a na pewno najdroższe wino w majowym zestawie czyli Pinotage ze światowej kolebki pinotaży czyli z południowoafrykańskiego regionu Stellenbosch. Ta szczepowa hybryda narodziła się trochę przypadkiem, w opuszczonej, uniwersyteckiej winnicy, ale szybko okazała się sztandarowym winem RPA – słynnym na cały świat. Co prawda w Republice Południowej Afryki Dzień Matki świętuje się 8 maja, bo 26 maja obchodzi się tam uroczystość wniebowstąpienia, ale to przecież nic nie szkodzi. Polskie wniebowstąpienie jest 29, a ósmego maja świętują Stanisławowie. Nie widzę najmniejszych przeszkód, by zamówić dwa dodatkowe pinotage i uczcić nimi i wniebowstąpienie i znajomych Stanisławów, myślę, że będą wniebowzięci. Kto by zresztą nie był, czując na języku mieniące się aromaty czeremchy, jeżyny, figi a nawet pieczonego mięsa; niektórzy wyłapują nawet w Pinotage’u zapach leśnego ogniska. Może właśnie z powodu tych ognistych i pieczystych akcentów wino z RPA świetnie współgra z grillem, ale spokojnie, jeśli ktoś nie przepada za grillem, może przygotować mamie świetnie współgrającego z Pinotagem kurczaka teriyaki, albo żeberka w sosie śliwkowym. Choć jak znam życie to mama przygotuje nam pewnie coś na swoje święto. A my tylko dostarczymy butelkę z winem. Mamy już takie są. Ale to nic nie szkodzi, maminy schabowy też się pięknie połączy z Pinotagem. A jeśli mama jest weganką, warto zgrillować na obiad sowicie przyprawione grzybki, bakłażany albo paprykę, ale naprawdę sowicie, żeby dotrzymały kroku potężnemu bukietowi smaków z afrykańskich antypodów. I nawet przy deserze też Pinotage się sprawdzi, ale pod jednym jeden warunkiem – deser musi być sowicie czekoladowy.

No i wreszcie ostatnie majowe święto, mało znane, ale jakie przyjemne: dzień burgera - 28 maja, sobota, same idealne zbiegi okoliczności. Świątecznego burgera popijać będziemy kupażem z Portugalii. W końcu zielonym winem z Portugalii przywitaliśmy maj, więc z czerwonym Portugalczykiem go pożegnamy. Tym razem będzie to wino z południa kraju, z prowincji Alentejo. Nie jest to zbyt znany kawałek świata, ale wśród słabo zaludnionych pagórków, w cieniu średniowiecznych zamczysk winiarze uprawiają wiele naprawdę ciekawych szczepów: francuski Alicante Bouchet, hiszpańskie Tempranillo, zwane tam Aragonez, Trincadeirę i wszystko to znajdziecie w butelce wina Montado; wszystko, o czym wspomniałem i do tego jeszcze znajomy szczep Syrah. Cała kompozycja eksploduje smakiem owoców pestkowych, czekoladą, liściem dębu, wanilią i jak zapewniają znawcy - z dobrym burgerem ten portugalski kupaż wybrzmi idealnie. Tylko nie przejadajcie się, proszę, burgerami, bo nazajutrz 29-ego obchodzimy dzień zdrowia układu pokarmowego no i wniebowstąpienie.

ZAREZERWUJ ZESTAW NA WINEZJA.PL


Powiązane artykuły