Podcast o winie - Kilka głębszych... [Odcinek 1 - Północne Włochy]
Podcast o winie
05.07.2022

Podcast o winie - Kilka głębszych... [Odcinek 1 - Północne Włochy]

Autor posta Krzysztof Szubzda
Krzysztof Szubzda

9/10

Krzysztof Szubzda w podcaście o winie pełnym inspirujących i niekiedy z lekkim dystansem przedstawionych uwag o najsłynniejszych regionach świata i popularnych tematach winiarskich. Zapraszamy!

Posłuchaj podcastu:

 

Dziś „kilka głębszych” uwag o północnych Włoszech, bo wszystkie wina, do których oddajemy Wam kod w lipcu pochodzą właśnie z Lombardii, Friuli, Veneto, Trydentu i górnej Adygi i z Piemontu. Ale że Piemont brzmi w polskich uszach jak we włoskich - Żywiecczyzna, to zapoznajmy się trochę z tą włoską żywiecczyzną, żeby piemonckie wina smakowały bardziej swojsko. A wiec wyobraźcie sobie Piemont:  z jednej strony bezkresne, ośnieżone Alpy, a z drugiej - przemysłowa aglomeracja Turynu, gdzie składają Fiata - a przynajmniej składali, poza tym prażą słynną Lavazzę, grają w piłkę i produkują wspaniałe wina. Więc to skojarzenie z  Żywiecczyźnie nie jest zupełnie od czapy. Tam mają góry, nieopodal w Bielsku Białej też składali kiedyś Fiata i też produkują świetne napoje, może nie wino, ale też z lekkim procentem.

Winiarską dumą Piemontu jest z pewnością szczep Nebbiolo, spotykany też pod nazwą Barolo i Barbaresco, bo tak nazywają się dwie najsłynniejsze, piemonckie apelacje produkujące ten szczep. Apelacja to taki region, na którym uprawia się winorośl na jeden rodzaj wina, żeby ochronić jego unikalny styl. A jest co chronić w Nebbiolo. Są tam i aromaty bardziej kobiece, takie jak róża czy wiśnia i bardziej męskie – np. skóra i anyż, a do tego jeden ton aromatyczny wyjątkowo unikalny - zapach glinianej doniczki. Smacznego.

Pijąc piemonckie specjały warto też pamięć, że ten region to trochę nasze Gniezno. To kolebka zjednoczonego królestwa Włoch, tu urodził się pierwszy król Włoch Wiktor Emmanuel i wszyscy jego następcy. Natomiast ostatni premier Włoch i wielu jego poprzedników, z Belrusconim na czele, urodzili się w mało lubianej w Piemoncie - Lombardii. I dlatego Piemontczycy nie są przesadnymi miłośnikami demokracji, wielu z nich wolałoby wymienić fotel premiera na tron królewski, na którym zasiądzie oczywiście przedstawiciel piemonckiej dynastii. Słynna grzeczność Piemontczyków uchodzi we Włoszech za wyjątkowo fałszywą, ale wyjątkowo prawdziwe jest ich przywiązanie do futbolu. Każdy z nich słyszał o Zbigniewie Bońku, który przez kilka lat grał przecież w piemonckich barwach Juventusu.

Wschodnimi sąsiadami Piemontczyków są znienawidzeni Lomardczycy. Sąsiedzi z zachodu uważają ich za  skąpych arogantów, którzy z gębą pełną polenty drą się na innych. Polenta – mówiąc szczerze jest już raczej memem niż prawdą, ale reszta to ponoć najprawdziwsza prawda.  Dla sprawiedliwości dodajmy, że Lomabrdczyk uchodzi też we Włoszech za typa nowoczesnego, zaradnego i pracowitego, który haruje na dwie zmiany, żeby południowcy mogli się całodobowo relaksować. Tak brzmi obiegowa opinia, w której jest pewnie ziarno prawdy i ogromna doza przesady. Bo przecież nawet najbardziej zapracowany mediolańczyk znajdzie czas na kieliszek Pinot Grigio, albo Noir, a najlepiej na lampkę słynnej Franciacorty czyli klasycznego musującego wina, które jest zdaniem tubylców dużo smaczniejsza od szampana, a tak w ogóle to Włosi stawiali ją na stół, kiedy ojczulek Perignon chodził jeszcze w porciętach i pasał krowy na rozległych łąkach Szampanii.

Idąc dalej na wschód, górnym skrajem włoskiej cholewy trafiamy do Trydentu - Górnej Adygi. Trydent jest dobrze znany głównie w kręgach kościelnych. Mówi się przecież o mszy trydenckiej.  Bo rzeczywiście w tym mieście odbył się sobór, który potępił Lutra i ujednolicił liturgię ustalając, że ksiądz stoi tyłem od wiernych i modli się po łacinie. Na szczęście kolejny sobór obrócił księdza o 180 stopni, kazał mu mówić po polsku, ale w sprawie Lutra nic się nie zmieniło, wciąż jest oficjalnie potępiony.

Popisowe wino tego Trydentu to trento czyli nieco miodowe, pachnące jabłkiem i cytrynową skórką Chardonnay, które znajdziecie na Winezji w cenie… no cóż atrakcyjnej, ale dość wysokiej. Pomyślcie jednak, że przy tak galopującej inflacji być może już w grudniu takie ceny będą w Biedronce, więc zamiast czekać do grudnia na wino z dyskontu, warto zamówić dziś Trento z górnej półki i…. z górnej Adygi.

A na wschód od Adygi rozpościera się region Veneto i tu już macie do wyboru ponad 60 butelek w każdej możliwej kategorii cenowej. Veneto to przede wszystkim ojczyzna słynnego Prosecco, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, ale gdybyście chcieli pogrzebać głębiej w piwniczkach Werony i okolic to na prędzej czy później trafcie na szczep o brzmiącej nazwie Garganega. A grzebiąc jeszcze głębiej odnajdziecie miasteczko Soave, na którego otoczonych murem zboczach uprawia się najlepszą Garganegę na świecie i wytwarza rewelacyjne wino, które nazwano tak samo jak miasteczko, gdzie się je produkuje. To częsty patent, stosowany również na Żywiecczyźnie.

Swego czasu Soave ceniono nawet wyżej niż Chianti, dziś straciło chyba nieco na popularności, ale miłośnicy wina wciąż zaglądają w okolice Werony w poszukiwaniu melonowego orzeźwienia młodszych roczników wina lub tych starszych – przepełnionych bogactwem smaków pieczonego jabłka, kiszonej cytryny, szafranu, a nawet kandyzowanego kopru włoskiego.

Stolicą regiony Veneto jest oczywiście Wenecja – ponoć najpiękniejsze miasto zbudowane przez człowieka, ale oprócz Wenecji jest tam jeszcze miasto największych kochanków Romea i Julii czyli Werona, miasto świętego Antoniego czyli Padwa, Vicenza, czyli miasto Paulo Rossiego i Roberto Baggio – moich dawnych piłkarskich idoli.  Jest też w regionie Veneto kolebka tiramisu czyli miasteczko Treviso, a także urocze Rovigio z piękną katedrą i starożytne miasto nad górskim urwiskiem, którego nikt nie zna, a nazywa się Belluno.  Tak przedstawia się siódemka największych miast regionu Veneto, a mieszkańców tych miast przedstawia się zwykle tak:

venexiani gran signori, padovani gran dotori, visentini magna gati, veronesi tuti mati, trevisani pan e tripe, rovigoti baco e pipe. E belun? Ti, belun, non ti vol nesun.

To było mój debiut w języku weneckim, a na polski zachowując, ten piękny rym należałoby przełożyć tak:

Wencjanie to panowie,
Padewczycy – doktorowie,
a w Vicenzie jedzą koty,
bardzo skora do głupoty
jest Werona,
a kompeletnie powalona
jest społeczność wsi Treviso.
Flaki żrą i talerz liżą.
Ci z Rovigio inna bajka,
tylko szlugi, albo fajka,
a w Bellunie.. a w Bellunie
- kto tam o nich słyszał w sumie. 

Myślę, że to najlepsze podsumowanie regionu Veneto, więc możemy spokojnie przejść do wciśniętej między Adriatyk a Słowenię – Friuli. W tym zakątku Włoch mówi się oficjalnie po włosku, po słoweńsku, ale też w języku friulskim i po niemiecku. Zdarzają się też Friulczycy weneckojęzyczni i użytkownicy różnych wariantów pośrednich. Więc jeśli można Fruli porównać do jakiegoś polskiego województwa, to zdecydowanie do Podlasia.
Stołeczne Udine jest może trochę mniejsze od Białegostoku, ale podobnie sobie radzi… a właściwie nie radzi w Serie A.

Na friulskich polach rządzi zdecydowanie Pinot Grigio, Sauvignon Blanc i lokalny szczep Friulano, który jeszcze niedawno nazywał się tokaj, ale Węgrom nie bardzo to się podobało i Włosi musieli się poddać.
Jeśli dobrze poszukacie, znajdziecie na Winezji kilka win z tamtych stron. Warto poszukać, bo wszystkie wina z Fruli i z całego szczytu włoskiej cholewy są w lipcu - i tylko w lipcu - tańsze o 30 procent, dzięki magicznemu kodowi, który brzmi: NORD wystarczy wybrać minimum 6 specjałów z północy Włoch z poniższej listy i wpisać kod w koszyku! 

Sprawdź pełną listę win objętych akcją


Powiązane artykuły