Anielski mazurek
Ekspert od win
22.06.2017

Anielski mazurek

Autor posta Tomasz Kolecki
Tomasz Kolecki

0/10

Rocznik nieparzysty, a czerwiec w pełnym rozkwicie…. Trudno się zatem dziwić, że w ręku znów znalazły się karty pokładowe z finalnym oznaczeniem „Bdx”. Wszak nie ma co się lenić, i znów nadszedł czas by ruszyć na targi Vinexpo.

Ta organizowana co dwa lata impreza skupia wszystkich, którzy nie tylko szukają nowych kontaktów handlowych z całego świata, lecz przy okazji chcą pobuszować w wolnej chwili po zakątkach najbardziej prestiżowego regionu winiarskiego Francji, a właściwie – w ogóle.

Wybitne Chateau

Zatem przy pierwszym haśle zaproszenia, wraz z towarzyszem niedoli skrzętnie skorzystaliśmy z gościnności chateaux ulokowanych w sercu apelacji Saint Emilion, których nazwy wywołują dreszczyk emocji u każdego, któremu wina Bordeaux są bliskie podniebienia. Co zorientowanych może zaskoczyć, tym razem nie będę się rozpisywał o wizycie w Chateau Pavie, w którym miałem już okazję gościć nie raz, a którego klasę win potwierdzono finalnie pięć lat temu, przenosząc je do najwyższej możliwej klasyfikacji Saint Emilion, czyli 1er Grand Cru Classe „A”. Tym razem, moim bohaterem będzie ich sąsiad, a jednocześnie drugie z dwóch chateaux, które w tych samych okolicznościach podzieliło los pierwszego z wymienionych. A nazywa się… Chateau Angelus!

Z tą posiadłością spotykałem się nie raz i nie dwa. Zarówno w ich progach, jak i na polskiej ziemi. Jak dziś pamiętam degustację, prowadzoną bodajże szesnaście lat wstecz, przez właścicieli Chateau Angelus i Chateau Palmer, czyli 3-go Grand Cru Classe z Margaux. W przepięknych okolicznościach hotelu Bristol w Warszawie, panowie zaprezentowali po pięć roczników swoich perełek, okraszając je stosownymi historiami i komentarzami. Jakby tego było mało, wieczorem podniosłem rękawicę jeszcze kolejnych trzech roczników. Bizancjum i nirwana… Po prostu i dosłownie!

Poprzednim razem zajrzałem do nich wiosną, w ramach degustacji en primeur. Jednak tamte okoliczności to gorączka, pośpiech i tłumy nam podobnych. Tym razem, oprócz nas i gospodarza, nie było nikogo. Skierowaliśmy się zatem w kierunku widocznych z daleka pięknych dzwonów, zawieszonych nad dachem zamku. A gdy przybyliśmy, zagrały nam… „Mazurka Dąbrowskiego”! Wrażenie pierwszej wody, no i rzecz jasna kolejne, które na zawsze będzie mi towarzyszyć myślom o Angelus. Jego nazwa i znak rozpoznawczy, czyli dzwon widniejący na etykiecie, bezpośrednio nawiązują do siebie. Otóż w winnicach, gdzie dziś stoją zabudowania posiadłości, słychać było dzwony trzech leżących w okolicy kościołów, wzywających wiernych trzy razy dziennie na „Anioł Pański”. Dla mnie, ta starodawna historia też już teraz ma swój własny, niezapomniany dźwięk i smak. Smak win doskonałych tak samo, jak wrażenia, których zapomnieć po prostu nie wypada.


Powiązane artykuły