Podcast o winie [Odcinek 10]: Co by tu poświętować? (MARZEC)
Podcast o winie
25.02.2022

Podcast o winie [Odcinek 10]: Co by tu poświętować? (MARZEC)

Autor posta Krzysztof Szubzda
Krzysztof Szubzda

10/10

Podcast o winie i nie tylko został stworzony przez Pana Krzysztofa Szubzdę i mamy nadzieję, że pomoże w wyborze winnych (i nie tylko) propozycji na marcowe okazje. Życzymy miłego słuchania!

Karnawał już za nami. A przed nami wielkopostny marzec. A dokładnie karnawałowy ostatek pierwszego marca, kiedy trzeba koniecznie zaszaleć przy jakimś dobrym winie, a nawet dwóch, a potem już 30 postnych, marcowych dni, w które pić wino już trochę mniej wypada. A przynajmniej kiedyś tak to traktowano. Potem jeszcze szesnaście kwietniowych dni postu, bo Wielkanoc - dopiero 17-ego, ale zaraz-zaraz, 30 i 16 daje nam w sumie 46, a post ma przecież tylko 40 dni. W czym tkwi szkopuł? A no w tym, że niedziele, o czym nie wszyscy wiedzą, do wielkiego postu się nie wliczają. A że niedziel w poście jest 6, już wiadomo skąd nam się wzięło 46. To może być dość przełomowa wiadomość dla wszystkich podchodzących z tradycyjną surowością do Wielkiego Postu.


Postna surowość nie może dotyczyć niedziel, co oznaczy, że pierwszą okazję do wypicia marcowego wina z najczystszym sumieniem mamy już 6-ego. Okazja jest wyborna, wszak to 547-lecie urodzin Michała Anioła. A że święty Michał Anioł, a nawet dokładnie Archanioł najbardziej upodobał sobie wzgórze Gargano w Apulii i tam się najczęściej objawia, dlatego wino na szósty marca będzie pochodziło z tamtych okolic, zwłaszcza że w wyjątkowym mikroklimacie włoskiego obcasa dojrzewa charakterny, bardzo taninowy i bogato owocowy szczep o nazwie negroamaro. Ten szczep to właściwie wizytówka Apulii i nigdzie poza nią się go nie uprawia, no chyba że w jakichś symbolicznych, eksperymentalnych ilościach, ale generalnie obowiązuje zasada: mówimy Apulia, myślimy negroamaro, mówimy negroamaro, myślimy Apulia. Nawet jeśli ktoś, tak jak ja, zupełnie nie włada włoskim może usłyszeć w nazwie szczepu coś czarnego – negro - i coś związanego z miłością, czyli amaro. O ile pierwszy strzał jest trafiony, o tyle drugi już nie, amaro to po włosku gorzki, kochać to amare. A amare amaro to kochać gorzkie. Jeśli ktoś kocha gorzkie, to może się tym winem rozczarować, ale czerni jest w nim rzeczywiście sporo: w każdym łyku wyczuwalne są i czarne jeżyny i suszone śliwki i czarna czeremcha amerykańska, poza tym posmak ciemnych ziół i nuta czarnej czekolada.


Mimo tej całej karuzeli smaków, wino określa się raczej jako dość proste i dobrze komponujące się z prostą kuchnią. Więc w poszukiwaniu towarzysza dla negroamaro nie ma co się wyprawiać poza klopsiki czy pizzę. Chyba, że ktoś bardzo musi, to niech się porwie na teryaki lub jakieś karmelizowane mięsiwo.


A właśnie, zapomniałem o najważniejszym. Wino, które polecam z okazji urodzin Michała Anioła nazywa się Messer Del Fauno. Myślę, że jest godne mistrza włoskiego renesansu, a jeśli kogoś nie kręci wielki włoski renesans, może wypić ten apulijski przysmak dopingując apulijskiej drużynie, bo właśnie w rocznicę urodzin Buonarrotiego piłkarska duma Apulii czyli Lecce podejmuje drużynę z Peruggi w walce o mistrzostwo w serie B.


Druga niedziela wielkiego postu wypada 13-tego marca. Myślę, że tego dnia butelkę wina może otworzyć nawet sam papież Franciszek, w końcu to jego 9 rocznica wyboru na papieża. Przypomnę tylko, że papież Franciszek przed wstąpieniem na tron Piotrowy nazywał się Jorge Mario Bergoglio i prymasował Argentynie, więc może sięgnie po wino ze swoich rodzinnych stron, zwłaszcza że ojczyzna papieża słynie naprawdę świetnymi winami. A najlepszymi słynie region o uroczej dla polskiego ucha nazwie: Mendoza. Tam właśnie powstała La Linda Smart Blend kupaż, a właściwie inteligentny kupaż trzech szczepów Cabernet Suvignon, Syrah i Tannat połączonych w stosunkach 50% do 35 i do 15. Słynny koneser win James Suckling, który degustuje średnio koło 4 tysięcy win rocznie i który generalnie nie przepada za specjałami z Nowego Świata temu właśnie winu przyznał aż 90 punktów w stustopniowej skali. To musi coś znaczyć nawet dla papieża, zwłaszcza że Suckling zasłynął kiedyś przygotowaniem specjalnego kupażu na pożegnalną kolację Benedykta XVI, wtedy wymieszał winogrona z Kalifornii, Meksyku, Węgier, Słowenii, Roussillon i Friuli.


Więc jeśli chcecie się poczuć papiesko w drugą niedzielę marca, koniecznie otwórzcie ten rubinowy przysmak z krwistymi refleksami i odkryjcie świetnie zbalansowane nuty jagód, wiśni oraz suszonych śliwek. W tle czają się też aromaty cynamonu, goździków, anyżu i gałki muszkatołowej. Oraz oczywiście smak francuskich beczek, w których starzono to wino. Na pożegnanie La Linda zostawia jeszcze w ustach dymną, a może nawet tytoniową nutkę, więc całość sprawdzi się nie tylko do pikantnej polenty czy pieczonej szynki, ale nawet do… cygara.
Trzecia niedziela wielkiego postu zbiega się z 30 kolejką ligi włoskiej, w której Inter zmierzy się z Fiorentiną, Bolonia z Atalantą, w Rzymie Roma zagra z Lazio, a drużyna z Salerno będzie próbowała pokonać Wojciecha Szczęsnego na bramce Juventusu. Można by z tych okazji sięgnąć po jakieś dobre wino z Doliny Aosty i pokibicować Juventusowi, albo otworzyć jakieś smaczne sangiovese z winnicy pod Wiecznym Miastem i pooglądać derby Rzymu, ale ja proponuje wybrać na Sardynię i wesprzeć zagrożone spadkiem Cagliari, zwłaszcza że na Sardynię zawita tego dnia jedenastka AC Milanu. Zlatana Ibrahimovića na szczęście nie będzie, bo wciąż walczy z Achillesem, ale i tak przyda się Sardyńczykom polskie wsparcie, a nam przyda się butelka dobrego wina z Sardynii czyli Sella & Mosca Vermentino. Przyznam szczerze, że wina z tego szczepu jeszcze w ustach nie miałem i czekam na butelkę z Sardynii z ogromną niecierpliwością, spodziewając się zaraz po otwarciu butelki cytrusowych aromatów, niektóre źródła obiecują tajemniczy zapach ziemi po deszczu. Potem na języku spodziewam się owocowej rześkości i wyrazistości oraz słynnej grejpfrutowej goryczki, z której słynie vermentino. Mam też plan, by połączyć to wino z owocami morza, bo taki foodpairing poleca większość znawców. Jak widzicie teoretycznie mam już wszystko rozpracowano, a jak to się sprawdzi w praktyce? Przekonamy się razem już 20 marca.


No i tak dotarliśmy do ostatniej niedzieli marca, czyli czwartej wielkopostnej, którą liturgiści nazywają laetere, co oznacza radość. Radość może stąd, że do Wielkanocy już bliżej niż dalej. I żeby to podkreślić księża ubierają się tego dnia na różowo. Poważnie. Jest to jeden z zaledwie dwóch dni w roku, kiedy ksiądz ma prawo, a nawet obowiązek założyć różowy strój. Druga taka okazja to trzecia niedziela adwentu, czyli też pierwsza za półmetkiem. Zatem na różową niedzielę 27 marca wybrałem różowe wino z Riojy - Baron de Ley Rosado Lagrima. Powstało ono na bazie szczepu, który Hiszpanie nazywają garnacha, Francuzi – grenache, a Sardyńczycy ¬– Cannonau. Francuskie grenasze są bardziej ziołowo-truskawowe, a hiszpańskie - malinowo-goździkowe. I jedne i drugie łączy posmak skórzano-lukrecjowy. Bardzo intrygujące to brzmi, ale najbardziej intrygujące w hiszpańskim Baronie de Ley jest to, że potrafi zapłakać. Kiedy zwilżycie wina szklanki waszego kieliszka, momentalnie uformują się krople, które zaczną ściekać koralowo-różowymi łzy. Nie każde wino tak ma. Raczej tylko te z większą zawartością alkoholu, którego niższe napięcia powierzchniowe na szkle… ale może nie wnikajmy za bardzo w fizykę, żeby nie zepsuć uroku winnych łez.


Baron de Ley świetnie sprawdza się zarówno jako aperitif jak i towarzysz białych mięs, grillowanych ryb i dań kuchni azjatyckiej, ale żeby wydobyć wszystkie jego smakowe możliwości warto przed podaniem schłodzić go do takiej typowej marcowej polskiej temperatury, czyli 6-7 stopni Celsjusza.


No i cóż, skończyły nam się marcowe okazje do postnego picia z czystym sumieniem, by degustować dalej bez naruszania zasad wielkiego postu musimy skorzystać z dyspensy, czyli kościelnego zwolnienia od wstrzemięźliwości z racji szczególnych okoliczności. W naszym kraju obowiązuje ona w imieniny Józefa. Dziś może nie są już tak hucznie świętowano jak za czasów Piłsudskiego i Becka czy nawet towarzysza Cyrankiewicza, ale miła tradycja pozostała. Nawet w kościołach 19 marca zamienia się smutny wielkopostny fiolet na radosną biel, więc warto dołączyć do obchodów Józefa przy dyspensowanym winie. Jeśli nie macie Józefa w domu, sprawdźcie może mieszka za ścianą. Sąsiad lubi się tak nazywać. Albo teściu. Jeśli nie macie takiego szczęścia, to może mieszkacie w mieście, któremu patronuje św. Józef: w Krakowie, w Kaliszu albo Swarzędzu. Też nie? To możecie macie gdzieś w pobliżu stolarza, emigranta lub adwokata. Im też patronuje św. Józef. W ostateczności św. Józef jest też patronem, idźcie więc do ojca z Messer del Fauno Nero d'Avola i możecie świętować. Masser dle Fauno pochodzi z Sycylii, której głównym patronem jest też św. Józef, a główną odmianą winorośli na wyspie jest nero d’avola. I tu znów nawet niezbyt zaawansowani italianiści mogą wyczuć czerń w cząstce nero i próbować odgadnąć czym jest tajemnicza Avola. Otóż to niewielkie miasteczko na Sycylii – kolebka tego szczepu. Czerń z Avoli kryje w sobie smak czarnych śliwek, czarnej czeremchy amerykańskiej (to już kolejne marcowe wino z tą nutą), jest też w nim smak czarnego pieprzu i lukrecji, która jako produkt cukierniczy też jest zwykle czarna.


No i jest jeszcze jedna bardzo wyjątkowa okazja do wpicia wina w marcu, którą się ostatnio też coraz częściej dyspensuje, to oczywiście - dzień kobiet. Ale nawet jeśli nie obejmie was dyspensa, tego dnia po prostu nie wypada odmówić lampki wina swojej ukochanej, mamie, teściowej lub sąsiadce. I pomyślałem sobie, że nie będziemy się ruszać z pięknej, słonecznej nawet w marcu Sycylii, ale sięgniemy dla odmiany po szczep, którym ta wyspa nie słynie. Chodzi mi o pinot grigio. Uprawia się go raczej na północy Italii, oraz rzecz jasna w Alzacji, gdzie zwą go z francuska pinot gris, u naszych bratanków, gdzie nosi karkołomne imię Szürkebarát oraz u sąsiadów zza Odry, gdzie już nie nosi ale wręcz dźwiga ciężkie miano Grauburgunder. Oczywiście, gdyby w każdym kraju pinot grigio smakował tak samo świat byłby nudny, a eksplorację tego szczepu moglibyśmy zakończyć na pierwszej butelce. A tak możemy zrobić sobie wyzwanie „Poznaj smak wszystkich pinotów świata” i starczy nam zabawy na kilka a może i kilkanaście lat. Odkryjemy, że pinoty z północy Włoch będą bardziej wytrawne, a południowym udziela się więcej słońca. Taki jest właśnie nasz pinot na ósmego marca Terre di Kama Catarratto, ma w sobie coś jakby zapach białych kwiatów, trochę takiej jakby miąższowej melonowatości, a może to nawet bardziej gruszkowatość. Sycylijskie pinoty to są bardzo nieoczywiste niuanse, różnie odbierane, które często trudno nawet nazwać… Już wiecie, czemu wybrałem to wino na dzień kobiet?

Pinot z Sycylii idealnie nadaje się do pizzy we dwoje, do owoców morza nawet we troje, do białych mięs choćby i we czworo, a nawet do samotnej kąpieli w wannie pełnej piany.
Jak udowadnia historia taka kąpiel może być bardzo odkrywcza.
A tak w ogóle to Archimedes też był Sycylijczykiem.

ZAREZERWUJ ZESTAW NA WINEZJA.PL


Powiązane artykuły