Podcast o winie [Odcinek 2]: Co by tu poświętować? (LIPIEC)
Podcast o winie
02.07.2021

Podcast o winie [Odcinek 2]: Co by tu poświętować? (LIPIEC)

Autor posta Krzysztof Szubzda
Krzysztof Szubzda

10/10

Podcast o winie i nie tylko został stworzony przez Pana Krzysztofa Szubzdę i mamy nadzieję, że pomoże w wyborze winnych (i nie tylko) propozycji na lipcowe okazje. Życzymy miłego słuchania!

"Co by tu poświętować" to seria wpisów, stworzona z myślą o osobach szukających zabawy podczas degustacji ulubionych trunków. Sięgnij po butelkę dobrego wina i sprawdź jakie okazje czekają na Ciebie w lipcu. 

Najskąpszy strój kąpielowy nazwany na cześć pewnej koralowej wyspy – bikini – obchodzi w tym roku brylantowy jubileusz 75-lecia od dnia pierwszego założenia. Ojcem bikini był pewien paryski mechanik samochodowy i krawiec w jednej zdolnej osobie, który wpadł na genialny w swej prostocie pomysł, by stworzyć damski strój kąpielowy, który zasłoni tylko najniezbędniejsze minimum. Z projektem i uszyciem poszło dość łatwo. Był za to poważny problem ze znalezieniem modelki, która pokazałaby się publicznie w stroju, którego łączna powierzchnia nie przekraczała 200 cm kwadratowych. Ale na szczęście Paryż nigdy nie był miastem zbyt pruderyjnym miastem, znalazła się więc pewna odważna tancerka z tamtejszego kasyna i oficjalna premiera bikini odbyła się dokładnie 5 lipca 1946 - uważam, że jest to idealna okazja, by właśnie tego dnia otworzyć wino Hugel Gentil Alsace, prawdziwy rarytas z alzackich winnic, gdyż Michelin Bernardini, pierwsza nosicielka bikini pochodzi właśnie z tamtych stron, a dokładnie z miasteczka Colmar, które jest centrum kontroli apelacji gatunków produkowanych w Alzacji. Jest tam i Gewurztraminer ze swoją popisową nutą liczi, jest brzoskiwniowy Muscat, jest powaga i głębia szczepu Pinot Gris i szaleństwo tokaju i reprezentant gospodarzy Sylvaner, szczep na wskroś alzacki i Riesling, który wprowadza w tę feerię szczepów i doznań pewną szlachetność i ogólny porządek. Słowem idealna kompozycja na toast za bikini i za odważną tancerkę Michelin, która wciąż jest wśród nas i wielkimi krokami zbliża się do swoich setnych urodzin.

Natomiast 20 lipca sto pierwsze urodziny obchodziłby zdobywca Mount Everest, sir Edmund Hillary. Niestety nie ma już wśród nas słynnego alpinisty i pszczelarza z Nowej Zelandii, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by powspominać go przy nowozelandzkim winie. Na przykład przy Sauvignon Blanc z doliny rzeki Wairau w regionie Marlborough. Okalające go góry strzegą ten klasyczny szczep białego wina przed szkwałami znad Pacyfiku, ale porywisty wiatr z pewnością wdziera się czasem przez granie i smaga bezlitośnie winnice, czasem pewnie wdziera się też nocny chłód, ale to wszystko tylko nadaje temu winu charakternej zadziorności. Jedwabistość smaku łamią szorstkości, a tropikalna słodycz zaskakuje pikanterią. Słowem moc wrażeń gwarantowana.

Niedostępne obecnie Wairau Pacific Sauvignon Blanc w zestawie zastąpiło Misty Wind Sauvignon Blanc. 

Kolejny dobry dzień na toast z ciekawą historią w tle to 22 lipca. Kiedyś tego dnia obchodziliśmy Święto Odrodzenia Polski i oddawaliśmy do użytku różne ważne budowle. Więc nie zdziwcie się, że i Pałac Kultury i Most Łazienkowski i Most Poniatowskiego i Stadion Dziesięciolecia mają w dacie urodzin 22 lipca. Święto skasowano ponad 30 lat temu, ale na szczęście mamy inne i to ciekawsze święta. Miłośnicy nauk ścisłych mogą wznieść tego dnia toast za liczbę pi, bo 22 lipca jest dniem jej aproksymacji. W aproksymacji, czyli w przybliżeniu chodzi o to, że jak się 22 numer dnia, podzieli przez siedem - numer miesiąca, to się otrzyma liczbę pi – właśnie w przybliżeniu. A jeśli ktoś ma umysł bardziej humanistyczny powinien wznieść toast za urodzonego tego dnia Williama Archibalda Spoonera, angielskiego pastora, który zasłynął z fenomenalnych przejęzyczeń - tak wybitnych, że na jego cześć Anglicy nazwali przejęzyczenia "spuneryzmami". Na jednym z kazań wielebny Spooner zamiast powiedzieć: "come into the arms of the loving shepherd", powiedział: "Come into the arms of the shoving leopard". Jeśli ktoś nie przepada za angielszczyzną to wyjaśniam, że pastor zamiast zaprosić w ramiona kochającego ojca zaprosił w ramiona konającego kojca. Tak z grubsza to by było.

Spuneryzm polega właśnie na tym, że zamiast „młyn za płotem” mówimy „płyn za młotem”, zamiast powiedzieć „jurna dama” mówimy „durna jama”, a zamiast powiedzieć „bój w hucie Stalina” mówimy ---- no właśnie. Skoro znaleźliśmy się w butach Stalina, to na witrynie Winezji jest doskonały shiraz o nazwie Buty w Błocie czyli Muddy Boots. Pod tą rezolutną nazwą kryje się niezwykle aromatyczne wino z południowo wschodniej Australii, w którym to trunku wyczujecie czarną porzeczkę i dojrzałe śliwki, a do tego kokosy w czekoladzie i biały pieprz, a nawet odrobinę orientalnych przypraw, w końcu wschód Australii to jest najdalszy Daleki Wschód jaki można sobie wyobrazić.

Buty w błocie sprawdzą się świetnie niemal z każdym posiłkiem (może oprócz owoców morza i dań kwaśnych), buty w błocie świetnie sprawdzą się też solo, a więc musicie już tylko wymyślić jakiś dowcipny toast na początek i do boju! Wielebny William Spooner zasłynął kiedyś toastem dla królowej. Zamiast: "To the dear old Queen", za naszą starą dobrą królową, wymsknęło mu się: "To the queer old dean" -  za starego geja dziekana.

Mam nadzieję, że spuneryzmy przy australijskim Shirazie przyniosą Wam dużo uśmiechu. Pamiętajcie, że śmiech to zdrowie i jak to mawiał Juliusz Cezar: "Najbardziej niebezpieczni są ludzie, którzy się nie śmieją". Brutus pewnie się nie śmiał i wiadomo jak załatwił słynnego rzymskiego wodza. A tak w ogóle, wszyscy wiedzą, że Juliusz Cezar zginął dźgnięty sztyletem w plecy, a mało kto wie, jak się urodził. A urodził się 12 lipca równo sto lat przed naszą erą ponoć przez cięcie, które na cześć Cezara nazywa się do dziś cesarką. Co prawda historycy spierają się, czy to na pewno była cesarka czy nie, nie wiedzą też czy urodził się 12 czy 13 lipca. Pewne jest tylko, że urodził się w Rzymie. Ale to nic, świętowanie urodzin wielkiego władcy można przecież zacząć 12, a skończyć 13 lipca, a że nasz jubilat jest Rzymianinem warto zerknąć na włoską półkę, gdzie roi się od rarytasów. My sięgniemy oczywiście po coś nieoczywistego: szczep Frapatto, z Sycylii rzecz jasna, a dokładnie z Trapani. Sycylia z grubsza wygląda jak trójkąt odwrócony czubkiem do dołu, a Trapani leży dokładnie na lewym wierzchołku przy podstawie. W odróżnieniu od nowozelandzkiego Sauvignon Blanc, sycylijskie Frapatto pławi się okrągły rok w cieplutkich śródziemnomorskich bryzach i mieni się jasnymi odcieniami granatu. Ważna informacja dla panów, bo dla pań będzie to oczywista oczywistość: kolor granatu wcale nie jest granatowy, to raczej ciemna czerwień albo nawet nieśmiały brązik. W smaku Frapatto też będzie miało granaty, poza tym suszone śliwki, jagody i wiśnie.

Ale gdyby ktoś potrzebował czegoś bardziej oczywistego ze słonecznej Italii na gorące lipcowe dni, to polecam Prosecco Spumante Extra Dry czyli klasycznie ćwierć słodkie Bio Vegan i ostatni człon tej długiej nazwy to DOC czyli kontrolowane oznaczenie pochodzenia, a to pochodzenie jest "niebylejakie", wino pochodzi z samego serca Niziny Weneckiej czyli z miejscowości Treviso. Jeśli nigdy nie słyszeliście o tym miasteczku, to normalne. Jest wielkości Jeleniej Góry, o której pewnie też wielu Włochów nie ma pojęcia. Najsłynniejszym obywatelem Treviso był papież Benedykt XI, o którym też mieliście prawo nie słyszeć, bo nie zasłynął niczym wielkim. Może oprócz tego, że był jedynym papieżem późnego średniowiecza, którego Dante nie umieścił w piekle. A to też spore osiągnięcie. W kalendarzu liturgicznym wspomina się Benedykta 7 lipca, ale nie czujcie się zobligowani: Prosecco Spumante z Treviso smakuje wybornie w każdy lipcowy i nie tylko lipcowy wieczór.

No i na koniec chciałbym wam polecić jakieś wino z Hiszpanii, bo to mój ukochany region. Nie tylko winiarski, ale i sportowy i taki ogólnokulturowy. Idealna okazja nadarza się w ostatnią niedzielę lipca, kiedy to Hiszpanie obchodzą dzień św. Jakuba. U nas 25 lipca jest trochę przyćmiony przez świętego Krzysztofa, co jako Krzysztofa nawet mnie cieszy, ale w Hiszpanii zdecydowanie rządzi św. Jakub, do tego stopnia, że jak mówi się „święty” to od razu wiadomo, że chodzi właśnie o Jakuba. Na portalu Winezji proponuję Św. Marcina. W całości to wino nazywa się Torre de Ona Finca San Martin Rioja Crianza. Żeby było jeszcze ciekawiej to wino pochodzi z Kraju Basków, czyli z hiszpańskiego regionu, który nie do końca czuje się Hiszpanią. Baskowie cały czas znajdują we krwi, w genach, w układzie oczu kolejne dowody na to, że nie mają z Hiszpanią nic wspólnego. Na złość swoim sąsiadom odkryli jakieś wspólne korzenie genetyczne z naszymi bratankami Węgrami. Niebawem może się okaże, że Baskowie są Słowianami półwyspu Iberyjskiego.

A więc warto zaciskać więzi z bratankami Baskami przy baskijskim winie, które leżakowało w beczce 16 miesięcy, żeby wytworzyć kompletny żurawionowo-cynamownowo-lukrecjowo-kakaowy bukiet z długim balsamicznym finiszem, który świetnie połączy się nie tylko z szynką po baskijsku ale i z naszym, polskim grillem.

Smacznego!

ZAREZERWUJ ZESTAW NA WINEZJA.PL


Powiązane artykuły