Iberium kontraatakuje
Ekspert od win
14.08.2012

Iberium kontraatakuje

Autor posta Tomasz Kolecki
Tomasz Kolecki

0/10

W polskiej blogosferze od niedawna niepodzielnie panuje zachwyt nad portugalskim Vinho Verde. Poniekąd słuszny, poniekąd przesadzony. Absolutnie nie neguję uroku i klasy niektórych win tej proweniencji, jednakowoż we wszystkim powinien być zachowany umiar, przystający do istoty sprawy. 

A poza kilkoma etykietami ambitniejszych winiarzy, białe wina z Vinho Verde przede wszystkim mają dostarczać przyjemność swoja prostotą, często delikatnych cukrem resztkowym, jeszcze częściej delikatnym nasyceniem bąbelkami i niezbyt wysokim alkoholem. Dzięki temu są w stanie doskonale zastępować w upalne dni wodę, jednocześnie dostarczając  atrakcji smaku i orzeźwienia, oraz towarzyszyć lekkim letnim posiłkom.

Jednego jednak nie da się przeoczyć i pominąć:  Półwysep Iberyjski, tak mocno kojarzony z czerwonym kolorem wina, w ostatniej dekadzie dokonał istotnego zwrotu ku białemu kolorowi, systematycznie podnosząc jego jakość, a przede wszystkim utrwalając nowe apelacje i ich charakterystyki  na winiarskiej mapie najważniejszych. Białe wina z Alentejo, Douro i innych regionów Portugalii coraz mocniej wychylają swe głowy z morza bezbarwnej masy, posiadając już swe ustalone kształty i barwy, niosące oprócz owocowości i kwiatowości nieco szerszy wymiar, a przede wszystkim – krepą konstrukcję zawieszoną na kwasowym kręgosłupie. To pozwala im świetnie wpisywać się w kanon win rekomendowanych w pierwszej kolejności do dóbr wydobytych z głębin mórz i oceanów – od popularnego dorsza atlantyckiego, po stwory posiadające dużo więcej, aniżeli tylko dwie kończyny.

Hiszpania od dawna wabiła niepowtarzalnymi winami z odmiany Albarino, z jej najlepszej siedziby – galicyjskiego Rias Baixas. Białe Rioja i wina z Katalonii towarzyszą nam od dekad, jednak i tu z każdym dniem łatwiej spotkać twór bez dotyku dębiny, lub złożony inaczej od utartego kanonu. Jednak najprawdziwszym „białym bykiem” jest kastylijska Rueda, i jej skarb – Verdejo. Paradoksalnie – pierwszym winem z tej apelacji, jakie próbowałem, był Sauvignon Blanc, z którego także słynie. Jednak pierwsze skrzypce gra tu niezmiennie Verdejo, często zresztą porównywane ze swoim francuskim „kuzynem”. Łączy jej wiele – ekspresja, aromatyczność, „zieloność” i cytrusowość aromatów i smaku, odróżnia jednak tęższa postura hiszpańskiego winogrona. To daje duże pole do manewru, zwłaszcza tam, gdzie mikra postura Sauvignon przeszkadza najlepiej pasować mu do posiłku, ale także przynosi wiele przyjemności, gdy pijemy Verdejo w ogrodzie, pogrążeni w lekturze, tudzież ożywionej dyskusji. Wibracje i świetna kwasowość udanie podtrzymają temperament, a intensywny  smak i aromat nieczuły na podmuchy wiatru, nie pozwolą zapomnieć, że to co mamy w kieliszkach, w żadnej mierze nie przypomina H2O.


Powiązane artykuły